Przed moim wyjazdem stąd w grudniu - na zatoce tuż obok nas zrobiono ogromną ślizgawkę. Bałam się nawet patrzeć na wielkie spychacze, które jeździły po lodzie i odsuwały śnieg, już nie wspominając o wchodzeniu na lód. Było to w weekend po tygodniu, kiedy temp. była przez jakieś 2-3 dni na plusie. W kolejnym tygodniu temperatury w Pitea spadły i ogłoszono, że "ścieżka zdrowia" jest w tym roku już czynna i że władze miasta zachęcają do korzystania i ruchu na świeżym powietrzu. Mój kolega zażartował, że może na tym polega tajemnica małego zaludnienia tych rejonów - po prostu liczbę mieszkańców sprawdza się wiosną ;)
Zatoka wygląda jak ogromne jezioro, przy brzegach lód jest trochę popękany, ale kogo by to zraziło:
Główne wejście jest bardziej zachęcające, więc mieszkańcy faktycznie ruszyli na ścieżkę zdrowia: pieszo, na łyżwach, na nartach, z dziećmi i z psami na spacerek:
Podstawowym środkiem do poruszania się po zatoce są jednak sanki. Inne niż u nas, tutaj służą do poruszania się również po mieście zimą. Różnica polega też na tym, że nie siedzi się na nich tylko stoi; jadąc jak na hulajnodze oraz na tym, że tutejsze są przystosowane także dla dorosłych. Zwłaszcza sprawne, starsze osoby z nich korzystają np. robiąc zakupy.
Na zdjęciu wypożyczalnia sanek. Coś jak u nas rowery miejskie, z tą różnicą, że wypożycza się sanki po prostu je biorąc. Nie trzeba się rejestrować, ani uiszczać żadnych opłat.
W sekrecie powiem Wam, że teraz tzn. po powrocie też się odważyłam. Byliśmy na sankach i jeździliśmy po morzu!!!