Szwecja, emigracja, północ, Piteå, Norrbotten, Laponia

poniedziałek, 12 grudnia 2016

Zorza

W piątek po raz pierwszy w życiu widziałam zorzę polarną. To jedna z atrakcji, którą Północ ma do zaoferowania w mrocznych, jesienno-zimowych miesiącach. W pierwszym tygodniu po moim przyjeździe trochę na nią "polowaliśmy" i chodziliśmy na spacery wieczorem, ale wtedy się nie pokazała, myślę, że było po prostu pochmurno, bo wtedy prawie codziennie padał śnieg.
W drugim tygodniu chyba tylko 2 razy byliśmy wieczorem na spacerze (było znacznie zimniej), niebo było idealnie czyste, mnóstwo gwiazd i też nic.
Aż tu w piątek zgasiłam światło i zobaczyłam tańczący zielony wiatr, który rozchodził się po niebie.
Nie trzeba było marznąć, mieliśmy idealny widok z okna.
Chciałam zrobić fotkę albo nagrać, niestety wyszła ciemność.
A może jest to zjawisko, które trzeba zobaczyć, rozmarzyć się i rozkoszować nim, zamiast patrzeć w obiektyw i koncentrować się na robieniu zdjęć.
Zdjęcia zorzy krążą po necie, co oznacza, że profesjonaliści nie mają problemów uchwyceniem tego ulotnego widowiska.
Zobaczyłam zorzę po 2 tygodniach tutaj - wniosek z tego taki, że jak już do nas jechać to co najmniej na 2 tygodnie i wtedy na pewno któregoś dnia się pokaże :)
A tymczasem ja dzisiaj mówię - widziałam już wszystko - mogę wracać.
Trzymajcie kciuki za moją podróż, którą wieczorem rozpoczynam, oby tym razem nie było opóźnień :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz